Coco to prababcia Miguela. Jako córka muzyka, który pewnego dnia opuścił rodzinę i ruszył w świat z piosenkami i swą gitarą, dorastała w domu, w którym jakikolwiek rodzaj muzyki został przez jej mamę zabroniony. I tak z pokolenia na pokolenie - aż Miguel się zbuntował...
Miguel chciał grać na gitarze, jak jego idol. Podczas przygotowań do Święta Zmarłych, przez przypadek wpada na trop, że jego idol jest jego prapradziadkiem. Pożycza gitarę z jego grobowca, aby móc wziąć udział w konkursie talentów, lecz niestety w momencie kiedy zaczyna na tej gitarze grać, spada na niego klątwa... Miguel przenosi się do świata zmarłych. Odnajdują go jego zmarli krewni i chcą udzielić błogosławieństwa aby mógł wrócić do żywych, jednak Miguel nie zgadza się z warunkiem, którym było wyrzeczenie się muzyki. Postanawia znaleźć swojego idola, o którym myśli że jest jego prapradziadkiem i to właśnie jego poprosić o błogosławieństwo. Uciekając przed rodziną, z pomocą niezwykłego kościotrupa Hektora i swego psiego towarzysza Dantego, wyrusza na poszukiwanie Ernesta. Nie ma wiele czasu, bo klątwę trzeba zdjąć przed nadejściem świtu...
Mogłabym tak pisać i pisać, ale nie chcę zdradzać za dużo szczegółów. Coco po prostu trzeba obejrzeć. I nie, nie bójcie się tego tematu. Kraina Zmarłych przedstawiona jest w bajecznych kolorach, jest tam po prostu bajkowo! Film Coco w przepiękny sposób mówi nam, że nie umiera ten, kto trwa w pamięci żywych. Jest tu sporo zabawnych momentów, a zakończenie jest tak wzruszające, że spłakałyśmy się konkretnie. I nie ma tu smutku, bo wszystko kończy się dobrze. Bardzo, bardzo polecamy!
----------
0 Comments: