Razem z Tin opowiadamy o nim w filmie, tam także próbka jego działania więc zapraszam do oglądania:
Jego serce zamieszczone jest w stacji kontroli, do której podłączamy go kabelkiem. Musimy to zrobić, bo tylko wtedy będzie się z niego wydobywał mikrofonowy dźwięk. Znajduje się tutaj włącznik, a także kilka przycisków: regulacja głośności, wybór podkładów muzycznych, oklaski, oraz przycisk stop.
Mikrofon można ze statywu zdjąć. A gdy na nim jest, można go dowolnie obracać, przekręcać, przechylać. Można go regulować w górę i w dół. Nie ma ograniczeń w ruchu, dzięki czemu mogą z niego korzystać i dwulatki i sześciolatki o wzroście ośmiolatków :)
Po włączeniu stacji, dolna część mikrofonu zaczyna mienić się kolorami. Jest tutaj także opcja podłączenia telefonu czy urządzenia w stylu mp3, z którego możemy odtwarzać muzykę na głośnikach i śpiewać w jej rytm. Niestety z mojego telefonu strasznie cicho się to odtwarza..
Całość jest bardzo lekka. Nogi statywu czasem przy przenoszeniu wypadają, ale nie jest to jakiś duży problem, ot czasem się zdarzy.
Podsumowując, mikrofon Simba to zabawka stworzona dla młodych piosenkarzy i moim zdaniem godna polecenia. Nie uległ zaślinieniu przez Oliwkę, choć korzysta z niego często i intensywnie. Jedyne co nie bardzo mi się podoba, to przycisk z regulacją głośności umieszczony przy innych, z których dziecko korzysta. Przeszkadza mi, gdy Oli ustawia na najwyższym poziomie, bo nie lubię zbyt głośno grających zabawek. Wolałabym, aby regulacja była gdzieś z tyłu, poza konsolą sterującą :)
0 Comments: