Tak się stało, że Tinka i Olinka pojechały ze swoim tatą do Lidla i wróciły z kilkoma Spinnerami. No to co, wzięłam się za porównanie! Pierwsze co rzuca się w oczy to cena: te z lewej strony (z tym białym znaczkiem na środku) kosztowały 9.99zł, natomiast te z prawej (ze srebrnym wykończeniem "oczek") były po 7.99. Niestety, te tańsze są gorzej wykonane. Trzymając w rękach oba naraz mam nieodparte wrażenie, że te ze znaczkiem są dużo porządniejsze, że przetrwają więcej upadków.
Jeżeli widziałaś wczorajszą recenzję to od razu zauważysz podobieństwo tych Spinnerów (ze znaczkiem), do wczorajszych od MyPhone. I masz rację - one są praktycznie identyczne! Nie widzę między nimi w ogóle różnicy. Poza jedną, drobną - cena. Spinnery z Biedronki są tańsze niż ich odpowiedniki z Lidla. Jeżeli więc planujesz zakup takiej zabawki, skieruj swe kroki najpierw do Biedronki. A jeśli już ich tam nie będzie i wstąpisz do Lidla, polecam jednak te droższe. Moim zdaniem są fajniejsze.
Nie będziemy się tutaj zastanawiać nad tym, czy Spinnery to zabawka fajna, wartościowa, edukacyjna, czy też nie. Jak mówiłam we wczorajszym filmie - są one pierwszą prawdopodobnie od dawna zabawką, na którą zrobił się mega szał i która nie jest pod żadnym względem powiązana z elektroniką. A w dzisiejszych czasach, gdzie atakuje nas ona z każdej niemalże strony, takie zabawki są wskazane jak najbardziej. Niech więc spinnerowy szał trwa, niech dzieci i nastolatki kręcą je, ćwiczą sztuczki (oczywiście bez użycia do tego narzędzi rozpędzających), niech się bawią. Czy ktoś 20 lat temu mówił, że popularne wtedy klik-klaki są bez sensu? A przecież to podobna kategoria zabawek.. :)
Jak się te lidlowskie Spinnery kręcą, jakie przy tym dźwięki wydają i czemu producent tych tańszych troszkę oszukał na opakowaniu? O tym w filmie:
0 Comments: