"Basia i zwierzaki" tytuł ma niepozorny, bo zupełnie niesugerujący co we wnętrzu książki znajdziemy. A jest to opowieść w stu procentach świąteczna. Pachnie barszczem, pierniczkami, choinką... I warto, na prawdę warto wspólnie ją w tym okresie czytać, bo niesie ona ze sobą ważne przesłanie.
Opowieść zaczyna się dwa dni przed Bożym Narodzeniem. Tata idzie do pracy, mama zajęta w kuchni ścieraniem buraków na barszcz, denerwuje się nie na żarty gdy wychodząc na chwilę po Franka, zastaje starsze swe pociechy całe w buraczanym soku, wesoło bawiące się na kuchennym stole... Nerwy puszczają, mama krzyczy. Atmosfera robi się coraz bardziej niefajna, do czasu aż Basia z wyrzutem mówi, że przed Świętami nie wolno tak postępować. Mama przytomnieje. Przestaje jej zależeć na błyszczącej kuchni, na idealnych Świętach. Ogarniają z grubsza buraczane pobojowisko, wrzucając brudne naczynia do zlewu i ustawiają choinkę. Biorą kolorowe kartony i wycinają ozdoby na choinkę i do szopki... Tworzą zwierzaki.
Kiedy tata nad ranem wraca, zastaje śpiącą w salonie mamę i pełno kartonowych zwierzaków dookoła...
Czy mu to przeszkadza? Czy to źle, że nie będą mieć perfekcyjnych Świąt? Oczywiście, że nie. Najważniejsze, że będą szczęśliwi. Że nie będzie nerwowej atmosfery, bo nie zdążyło się czegoś posprzątać czy umyć. I to jest książka, którą powinna przeczytać ze swym maluchem każda mama. Aby sobie przypomnieć, co jest w tym przedświątecznym czasie najważniejsze.
Druga część książki to cała masa kolorowych kartonów ze zwierzakami do wycięcia. My już co nieco powycinałyśmy i jestem przekonana, że zwierzaki i u nas na choinkę trafią. Albo chociaż pod choinkę.
Jeszcze trochę o książce w filmie:
_____
0 Comments: