To nasz pierwszy "poważny" komiks. Mamy kilka bardziej dziecięcych o Smerfach czy Kucykach, spodziewałam się że ten będzie podobny, jednak okazało się że jest zupełnie inny. Dlaczego?
Bo "Wszędzie leżą skarby" to prawdziwa, gruba księga! 175 stron przygód małego chłopca i jego pluszowego tygrysa. Ten pełen perypetii i niecodziennych sytuacji komiks napisany został z perspektywy kilkuletniego Calvina, a w jego punkcie widzenia myślę że doskonale odnajdzie się niejedno dziecko. Sytuacje dla nas błahe, niewiele znaczące - jak na przykład przytoczone w videorecenzji nakrywanie do stołu, dzieci odczuwać mogą zupełnie inaczej. I to widać w tym komiksie i myślę że dzięki temu Martynka chętnie po niego sięga. Choć uważam, że jest jeszcze troszkę zbyt młoda do niego, żeby nie powiedzieć za mała :) To jakoś nie sposób jej odciągnąć od lektury.
Jeżeli znacie poprzednie książki z kolekcji Calvina i Hobbesa, to ta pozycja jest dla Was obowiązkową!
W ogóle to Martynka pomyślała sobie z początku, że to kolorowanka jest. I dobrze, że książki oczekujące na recenzje leżą w moim pokoju nie u niej, bo mogłabym się zdziwić widząc jak ubarwiła ilustracje ;) Na szczęście nic takiego nie miało miejsca, a komiks poza czarno-białymi stronami ma też trochę kolorowych, które najmilej się nam ogląda.
Calvina tata tak się namęczył aby zgrabić jesienne liście.. Widać, że ledwo już zipie i gdy zadowolony odchodzi, przechodzącemu obok Calvinowi wydaje się, że ten liściowy potwór chce go pożreć! Co robi? Chyba lepiej nie pisać :)
Calvin stworzył całkiem prawdziwy, acz dla taty niedorzeczny "akt notarialny", w którym jakby nie patrzeć zawarł samą prawdę :) Czy tata podpisał?
"Wszędzie leżą skarby" to komiks z humorem, z drugim dnem, warto go sobie nawet samemu przeczytać.
O książce jeszcze trochę w videorecenzji:
____
Za egzemplarz dziękujemy Wydawnictwu Egmont.
0 Comments: