Storidoo, bo tak zwie się to urocze stworzonko, w pierwszej chwili skojarzył mi się z audiobookiem. Opowiada bajki. No dobra, ale my te bajki przecież najbardziej lubimy czytać z książek. Martynka nie lubi słuchać z płyt. Pomyślałam, że to strata kasy jest. Ale ona tak prosiła, tak namawiała, aż w końcu umieściła go w liście do Gwiazdora. No to nie było wyjścia. Trzeba było kupić...
Nie powiem, abym tryskała entuzjazmem. Kiedy dodawałam go do koszyka w jednym z internetowych sklepów, nadal uważałam, że to strata kasy. I gdy kilka dni później znalazł się w naszym domu, trafiając do "pracowni Mikołaja" w oczekiwaniu na zapakowanie i umieszczenie pod choinką, mój entuzjazm co do niego był nadal na takim samym poziomie - czyli raczej zerowym. Dlaczego? Sama nie wiem... Jakoś tak po prostu mi w głowie siedziała myśl, że trochę bez sensu jest taka zabawka. Oj, jakże się myliłam!
Ten gumowy stworek z włochatą czupryną skradł serce Martynki jeszcze bardziej w momencie, gdy rozpakowała go w wigilijny wieczór. Ostatecznie moje też skradł - kilka dni później, kiedy zobaczyłam z jak wielką radością Martynka się z nim bawi i jak potrafi ułożone wspólnie bajki opowiadać z pamięci! No, może nie do końca identycznie opowiadała, ale z wyprzedzeniem mówiła, co się wydarzy. Jaki rozwój akcji tym razem wybrała.
Dlatego muszę stwierdzić, że Storidoo to zabawka nie tylko interaktywna, ale także edukacyjna - ćwiczy pamięć, koncentrację, wymusza skupienie uwagi, dokładne wsłuchanie się w to, co mówi. I bez wątpienia nie jest to zabawka na chwilę. Od wigilijnego wieczoru minęły już prawie trzy tygodnie, a on nadal jest codziennie używany. A raczej co wieczór. Bo po czytaniu książek na dobranoc, Martynka bierze Storidoo do łóżka i tworzy historie.I z wielkim zapałem odtwarza nam je następnego dnia.
Dodatkowo, Storidoo pełni Martynce funkcję lampki nocnej w trakcie tych wieczornych zabaw. Bo jego oczy świecą się, gdy opowiada.
Bardzo fajnym pomysłem było schowanie włącznika oraz miejsca na baterię pod jego fryzurą. Jest przez to taki trochę niepozorny - niby nie elektroniczny. A jednak :) Poza tym, gdy kiedyś się zakurzy, bez problemu wypierzemy jego czuprynę. On sam natomiast także nie sprawi problemów pod względem utrzymania w czystości - można go delikatnie umyć wilgotną szmatką.
Storidoo ma regulację głośności! Wielbię zabawki z tą funkcją, ponieważ nieposiadające jej egzemplarze z reguły są jak dla mnie za głośne, trzeba później zaklejać przezroczystą taśmą głośnik aby szło jakoś wytrzymać. Tu nie ma takiej potrzeby, mamy go ustawionego w tym cichszym trybie i jest idealnie!
Czy polecamy Storidoo?
Martynka bez zastanowienia krzyknie, że tak! Bo ona go uwielbia.
I ja tez mogę krzyknąć, że tak. Bo pomimo pierwszego mylnego wrażenia, to ciekawa i bardzo fajna zabawka.
Zobaczcie go z bliska w videorecenzji:
0 Comments: