Na pierwszy ogień barierka.
Barierka ochronna Safari, jak możemy zobaczyć na stronie producenta dostępna jest w czterech wersjach kolorystycznych: zielonym, niebieskim, szarym, oraz różowo-fioletowym.
Pierwsze wrażenie: jaka ona jest duża! Niewiele co prawda barierek na łóżeczka jeszcze widziałam, ale tak dużej nigdy. A jej wymiary to 120x40 cm.
Jak wiecie, w Martynce jakiś czas temu obudził się gen nocnego wędrownika. Do spania upodobała sobie swoją pokoikową kanapę, z której spadła w nocy kilka razy pomimo zastawiania poduchami. Zastanawiałam się wtedy co zrobić żeby nie spadała. Bo przekonać jej do spania w łóżku nie jest łatwo, pomimo że w nim zasypia to w nocy i tak się przebudza i z niego wychodzi.
Ta barierka uratowała Martynki pupcię przed poobijaniem się. I uratowała mamę przed nocnymi spacerami celem sprawdzania, czy aby mój Maluch nie leży na ziemi.
A taka jest ogromna! Zdjęcie zrobione na standardowym dziecięcym łóżeczku o długości 120 cm:
Barierka wykonana jest z drobnej siateczki, dzięki czemu nawet gdy się przez sen nasz Maluch do niej przytuli będzie mógł swobodnie oddychać.
Tak wygląda po złożeniu:
Przez cały czas testowania zastanawiałam się, o jakich jej wadach mogłabym napisać. Może że taka wielka? Ale przecież rozkłada się szybko i łatwo i zajmuje niewiele miejsca, więc nawet gdy nie mamy gdzie ją rozłożoną trzymać w ciągu dnia, możemy rozmontować i schować do szafy na półkę. To może że materiałowa? Bo przecież może się okazać, że przez to mało wytrzymała i się podrze. Ale nic takiego nie miało miejsca, barierka wytrzymała trzytygodniowe martynkowe harce łóżkowe i nic jej nie zaszkodziło, ani małe nóżki wierzgające, ani paluszki sprawdzające wytrzymałość siateczkowych oczek. Myślałam, myślałam i nic nie wymyśliłam. Ona nie ma wad jak dla mnie. Jest idealna.
I na koniec krótki film, w którym m.in. pokazuję jak się barierkę rozkłada:
0 Comments: